Rano było bezchmurnie. Później jakieś kłęby zaczęły powstawać na niebie. Ale zapowiadali opady na południowym wschodzie, czyli nie u nas. Dopiero w okolicach 12:30 wyjechaliśmy. Byliśmy jeszcze kupić izotonik w Biedzie i oczywiście kolejki jak w piątek. W Małachowie zaczęło kapać. Pomyślałem : o cholera, deszcz będzie. Ale po chwili przestało i więcej nie było. Silny, północno-zachodni wiatr skutecznie utrudniał jazdę :( Słuchałem tradycyjnie muzyki podczas jazdy.
Myśleliśmy, że zrobili już całą drogę lokalną z Drochlina do Celin. Niestety nie. Zatrzymaliśmy się na schabowe i herbatę.
Do Celin
Skręciliśmy za Drochlinem w niejaką ulicę Leśną. Mieliśmy jechać prosto, ale zauważyliśmy znak i skręciliśmy w prawo.
Fajnie!
W stronę domu było już z wiatrem. Po drodze jeszcze zatrzymaliśmy się w Białej Wielkiej na lody. Następna trasa : nie wiem kiedy :)
Na 8:00 na praktyki, oczywiście wyszedłem późno z domu.. ale nieważne. Pojechałem później przez wsie, żeby dobić nieco kilometrów. Sznurówka od lewego buta owinęła się wokół pedała. Prawie bym się wywalił. Nosz do jasnej ciasnej :(
W poniedziałek zostawiłem rower w serwisie w sklepie. Mieli zadzwonić, gdy go zrobią... oczywiście nie zadzwonili. Poszedłem dzisiaj i rower był już gotowy. Zapłaciłem 200 zł (146 zł części, reszta to pewnie cena przeglądu i robocizna). Wymienili mi nawet napinacze i linki od hamulców.
Rower był używany już przed tym, jak zacząłem nim jeździć. Zrobił więc ponad 10000 km.
Pomyślałem, że spróbuję nowy napęd i pojechałem po obiedzie na krótki dystans. Mimo że wszystko nowe, dalej bałem się nacisnąć mocniej na pedały :) Zabrałem ze sobą wodę oraz banana, który podobno jest dobry na rower. Widziałem w Rokitnie dwóch pielgrzymów razem z księdzem. Wkurzał mnie wiatr, utrudniający jazdę na początku... ale do domu miałem z wiatrem :) No to już można jeździć.
Byłem znów na 8:00 na praktykach. Wyszedłem wcześniej i pomyślałem, że pojadę zrobić więcej km. Najpierw lasem z Tęgoborza do Bógdału, potem zdecydowałem jeszcze pojechać na Starzyny. Oczywiście napęd strzelał, i zauważyłem, że ogniwa łańcucha oddzielają się od siebie. Tak więc raczej nie pojadę w niedzielę nigdzie, bo może mi się urwać łańcuch.
Na praktyki na 8:00 rano. Po drodze musiałem pójść do biedy po żarcie i się spóźniłem kilka minutek. Po wyjściu wstąpiłem do sklepu rowerowego zapytać się o koszty wymiany mojego napędu. W końcu wiem, że mam wolnobieg :) Wyjdzie 110 zł za założenie oryginalnych Shimano. Nie ma co kupować jakiegoś tańszego szajsu, który szybciej się zużyje. Pojechałem potem przez wsie, żeby było więcej km.
Ponownie dziś o 6:45 pojechałem na praktyki. Było tylko 10 stopni. A mamy lipiec... Dopiero później było dwa razy cieplej. Wyszedłem wcześniej, więc pojechałem przejechać się do lasu popatrzeć za grzybami. Nie znalazłem kompletnie nic. Susza jak diabli i nie ma nawet psiaka :( W tej sytuacji irytują mnie zdjęcia pełnych koszy ludzi z innych rejonów :(
Od dziś zacząłem praktyki studenckie. Dziwnie się jechało rowerem o 6:45. Złowrogie chmury walały się po niebie, ale deszczu nie było. O 15:00 wyszedłem.