Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2020

Dystans całkowity:201.67 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:38
Średnia prędkość:15.96 km/h
Maksymalna prędkość:46.90 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:22.41 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Dobitka

Piątek, 31 lipca 2020 · Komentarze(0)
No więc dzisiaj przejażdżka, by dobić do 200 km w lipcu. Tegoroczne statystyki są ubogie, ale w przyszłym roku planuję zacząć jeździć od stycznia (jeśli pogoda pozwoli). Jakoś nie mam motywacji, gdy zacznę jeździć dopiero w połowie roku. Najlepiej zaczynać od początku.

Koniec walki z siodełkiem

Niedziela, 26 lipca 2020 · Komentarze(2)
Szczekociny - Rokitno - Podlipie - Obiechów - Sprowa - Chałupki - Szczekociny

Znów strasznie gorąco, pociłem się nawet siedząc i nic nie robiąc. Bolała mnie głowa, bo późno poszedłem spać.
Ale i tak się wybraliśmy z tatą na krótki dystans.
Dziób siodełka znów ustawiłem inaczej, bo bolały mnie łopatki. Już jest ok, ale idealnie nie będzie.
Nie miałem pod spodenkami majtek, więc nie otarłem sobie lewej pachwiny. Ale i tak mnie odparzało.
Zabrałem jako ,,zasilacz" wodę witaminową i izotonika firmy Oh Shit.
Chmurzysko granatowe się pokazało, a my nie mieliśmy żadnych ciuchów przy sobie, ale nie dopadła nas.
Przystanki były króciutkie, bo natychmiast zjawiała się chmara krwiożerczych bestii.

Walka z siodełkiem

Sobota, 25 lipca 2020 · Komentarze(0)
Pojechałem na sobotnią, popołudniową przejażdżkę do Rokitna i znów walczyłem z ustawieniem siodełka.
Uciskał mnie dziób, więc go przechyliłem do przodu. Zjeżdżałem na dół i musiałem znów je przestawić jak było.
Obniżyłem i nie dało to żadnych efektów poza zmęczeniem kolan. Znów musiałem podnieść o 2-3 mm, by dało się jechać.
Mimo wszystko nie czułem się źle, a w domu już normalnie ustawiłem ten dziób.
W drodze powrotnej wstąpiłem na łąki, by boso po błocie pochodzić jak w 2014 roku. Nie pytajcie dlaczego :)

Kontynuuję trening

Wtorek, 21 lipca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny - Chałupki - Goleniowy - Tarnawa Góra - Bógdał - Szczekociny

Dopadł mnie remont pokoju. Miałem tylko malować, ale wyszło, że będą jeszcze ściany do kucia (odpadająca gładź).
Wykorzystałem chwilę czasu, by wyjść na rower i kontynuować swoje odbudowywanie kondycji.
Musiałem niestety znowu poprawić siodełko, bo uciskało na prostatę. Chyba będę musiał zainwestować w inne. To widocznie jest zbyt szerokie.
Mięśnie dwugłowe ud dawały o sobie znać w domu. To pewnie także wina złego siodełka.

Zaś nieduży dystans

Niedziela, 19 lipca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny - Rokitno - Kaszczor - Grabiec - Bonowice - Tęgobórz - Szczekociny

Po niebie przewalały się cały dzień chmury burzowe, ale żadna do nas nie przyszła.
W końcu po 18:00 się wybraliśmy na rower niedaleko.
Pozycja siodełka już jest odpowiednia, ale mimo to nogi i dupa nie dają rady.
Dużo było komarów i nie dało się zatrzymać. Jeden wpadł mi do oka. Inny zaś owad wleciał mi do ucha i się w nim miotał. Okropność!
Znowu jechało pełno obcych rejestracji, co nie podobało mi się.

Ciąg dalszy treningu

Wtorek, 14 lipca 2020 · Komentarze(0)
A jednak codzienne treningi dla kogoś z kiepską formą to ciężka sprawa. Co drugi dzień też jest dobrze, i trochę się zregeneruje ciało.
Dziś zanim pojechałem na Bógdał, znów eksperymentowałem z ustawianiem siodełka. Zgodnie z filmikiem Łukasza z Rowerowych Porad próbowałem ustawiać poziomicą, ale za każdym razem gdy się przykręcało to przestawiało się z powrotem. Wkurzyłem się i ustawiłem dziób do przodu na oko.
To nie był dobry pomysł, bo ciężar ciała spoczął na kolanach i łopatkach. Źle mi się jechało, dodatkowo wciąż dupa mi się zsuwała do przodu.
Odchyliłem dziób z powrotem do tyłu i problem zniknął jak za dotknięciem różdżki. Nawet lżej się pedałowało.



                                                                             Pociąg z daleka na nikogo nie czeka

I cyk wycieczka

Niedziela, 12 lipca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny - Rokitno - Dąbrowica - Małoszyce - Brzeziny - Otola - Jeziorowice - Wólka Ołudzka - Rokitno - Szczekociny

Cyk kolejna niedziela i cyk kolejna wycieczka.




                                                                         Grzybowy akcent


Przed wyjazdem dokonałem regulacji położenia kierownicy i dziobu siodełka. Wszystko po to, by uniknąć bólu za kolanem, który towarzyszył mi po poprzedniej przejażdżce. Dobiłem też powietrze w kołach do 3,5 bara, dzięki czemu lekko się jechało, niestety tylna opona od tego ciśnienia przestała równo leżeć w obręczy i zrobiło się jajko. Nieco podskakiwało, ale na tyle nieznacznie, że prawie nie odczuwalnie.
Zabrałem do picia wodę witaminową i izotonika firmy Ołszit. Herbata też była :)
Widziałem dużo bocianów w gniazdach.





Pod Brzezinami w lesie objawił się akcent grzybowy w postaci jednej kurki. Szukałem czy nie ma ich więcej, ale nie znalazłem.



                                                              Droga powiatowa Brzeziny - Otola


Trasę dzisiejszą zaplanowałem ja. Zamierzałem dowiedzieć się, gdzie prowadzi ,,droga powiatowa". Tylko raz się tu skręciło i zawróciło, bo dalej nie było nawierzchni. Kawałek był pod górkę. Słyszałem włączone dojarki w oborach. Droga się zaraz zmieniła w gminną.




                                                                                Droga gminna



                                                                               Oligocenka






Na chwilę się zatrzymaliśmy i poobserwowaliśmy widoki przez lunetę. Widać było okolice Pińczowa, a także bliższe tereny, które już zwiedzaliśmy na rowerze w poprzednich latach. Z tyłu usłyszałem przeklinających gówniarzy, ale się zatrzymali. Zjechaliśmy z górki do Otoli i potem przez Wólkę Ołudzką do domu. Można było przez Solcę, ale to niepotrzebne wydłużanie drogi, dodatkowo to obszar pełen męczących i długich podjazdów.
Przed wyjazdem jadłem obiad, ale mimo to zabrałem ze sobą frytki z kurczaka z Biedronki i bułkę, bo nie ma to jak węglowodany i białko.

Ścięgna tylne-kolanowe nie bolały, ale dupa już tak i mięśnie czworogłowe wykazały, że nie są dostosowane do roweru. Innym minusem wycieczki był strasznie duży ruch samochodowy i niedorozwoje mózgowe wpychające się na trzeciego przed nas. Ale to nic, ważne że niedziela spędzona ambitnie i w ogóle.

O rowerasie słów kilka

Czwartek, 9 lipca 2020 · Komentarze(0)
Pora by się o mnie więcej dowiedzieli ci, co czytają moje wpisy.
Roweras zmaga się z fobią społeczną, a przy okazji z deprechą i kiepską samooceną.
Nie mam kolegów i muszę jeździć albo sam, albo z tatą. Jeżdżę mało, bo zwyczajnie nie chce mi się - myślę, że to przez tą deprechę.
Nie jest ona jakoś bardzo zaawansowana, bo nie leżę całymi dniami w łóżku, ale powoli proste czynności stają się męczące.
Chodziłem do psychologa, ale przez te wirusy wizyty są zawieszone i moje osobiste bagienko powraca.
Wiecie teraz, czemu tak często pisałem, że mi się nie chce jeździć.

Zaczynam więc na własną rękę pokonywanie swoich ograniczeń, poszerzanie strefy komfortu i walkę z deprechą.
Od dziś postaram się codziennie robić krótkie przejażdżki po kilkanaście km. Nie tylko w ramach walki z zaburzeniami, ale także dla poprawy kiepskiej kondycji.
Zacząłbym wczoraj, ale pogoda pokrzyżowała moje zamiary.
Moje przejażdżki obejmą miejscowości Rokitno i Bógdał, więc tradycyjne drogi. Dziś zacząłem od Rokitna.

Uff jak gorąco, puff jak gorąco...

Środa, 1 lipca 2020 · Komentarze(1)
Szczekociny - Rokitno - Kaszczor - Grabiec - Zawada Pilicka - Wilków - Irządze - Zawada Pilicka - Zawadka - Grabiec - Bonowice - Tęgobórz - Szczekociny

Niemal bezchmurne niebo i wysoka temperatura - warunki całkiem niezłe do roweru. Nie siedziałem więc kolejnego popołudnia przed komputerem, tylko najadłem się, spakowałem picie i w drogę. Irytowały mnie już od początku duże ilości przejeżdżających samochodów. Niby lokalne drogi, a ruch jak na autostradzie. W dodatku przeważnie obce rejestracje typy PO, WX, KR, OOL, SK, SBE.. czego oni tu chcą? Niech zjeżdżają z powrotem do siebie!











Rolnicy zabrali się za przewracanie i belowanie siana. Z tym że niektóre łąki ze skoszonym sianem przypominały mokradła, więc nie wiem jak je pozbierają. Chyba już to siano zgnije, bo od jutra znowu ulewy mają być.






Nagle pojawił się za mną tir, oczywiście z rejestracją WPI. Czego te gnoje tutaj chcą? To są drogi dla osobówek, a nie do takich wielkich krów. Kilka minut później, w Kaszczorze, gdzie była wąska i lokalna dróżka, spotkałem następnego tira z rejestracją SZY! A na tej drodze było chyba 5 czy 8 ton ograniczenia. Sobie cwaniaczki z firm przewozowych znaleźli drogi na skróty. Szkoda, że nie było policji.
Jak zwykle duże połacie zboża na polach się położyły. Więcej nawozu trzeba było sypnąć! A później my tą chemię zjadamy i chorujemy na nowotwory i wrzody.
W Grabcu na zakręcie przed fotoradarem były roboty drogowe i ruch wahadłowy, ale spokojnie przejechałem. Idioci się wyprzedzali.










W pobliżu Zawadki podjechałem tradycyjnie pod budujący się do tej pory dom. Zrobili sobie jakieś natryski czy fontanny - wyglądało to świetnie. Jako że było gorąco, na taki widok aż chciało się wykąpać.




                                                               Ojej! Asfalt do Białej Błotnej!


Chciałem zatrzymać się w swoim tradycyjnym miejscu koło przepustu pod torami kolejowymi, ale ktoś już mnie ubiegł i zatrzymałem się po drugiej stronie. Nadjechał samochód. Nawet na jakichś wąskich dróżkach wysypanych szlaką nie ma spokoju!
Miałem już skręcać do Zawadki i zrobić te 30 km, ale moją uwagę zwrócił asfalt idący w stronę Białej Błotnej. Zrobili całą drogę! Miło się zaskoczyłem i pojechałem w tą stronę. Dawniej były tutaj kamienie, piach i resztki smoły. Nie dojechałem do samej Białej Błotnej, ale zboczyłem w prawo do Wilkowa. Widziałem asfalt na moście i pomyślałem, że cała droga będzie dalej asfaltowa. Nie była :( To skrócenie okazało się dobrym pomysłem, bo zacząłem opadać z sił. Regularnie uzupełniałem płyny, robiłem przystanki i miałem czapkę na głowie, ale zbytnio to nie pomagało.





W Irządzach była fajna pizzeria z misiem Yogi w szyldzie. Aby kilometry się zgadzały, nie zjechałem prosto do Zawady Pilickiej, lecz zboczyłem, by z bardzo fajnej górki zjechać z powrotem tam, gdzie skręcałem na Białą Błotną. Bałem się, widząc wielkiego owczarka puszczonego luzem, dlatego zwolniłem i poczekałem, aż wejdzie na podwórko i potem przyspieszyłem, by w razie czego nie dopadł mnie. Na szczęście nawet nie wyleciał.



 
                                                         Belowanie siana w Zawadce

W Zawadce dokończyłem izotonika, a w Bonowicach zatrzymałem się ostatni raz na mineralkę. Ryj miałem w kolorze barszczu czerwonego Winiary i cały byłem mokry. Ot uroki jazdy z nadwagą. Ale się cieszę, że nie zmarnowałem słonecznego popołudnia w domu.