Nie odpisałem instruktorowi na SMS-a, bo nie miałem z czego. Nie przyjechał po mnie, choć czekałem pół godziny. W ramach pokuty pojechałem po kartę ;) Po południu na zakupy.
Zjadłem sobie obiadek, po czym Mama zadzwoniła do mnie, żebym przyjechał z łopatą, bo zobaczyła smolinosy ;) Nim przyjechałem na miejsce, zdążyła już wyrwać kilka kwiatów. Nie zdążyłem, bo po drodze gadałem z kolegą.
Późnym popołudniem tradycyjnie wybrałem się na samotną wycieczkę po wsiach.
Czekam, aż wreszcie skończą się te cholerne upały :(
Nie zdołałem zjeść obiadu, który sobie naszykowałem, bo musiałem czym prędzej jechać do Mamy. Zabolały ją korzonki, kiedy jechała po polnej ścieżce swoim starym składakiem. Przywiozłem jej tabletki przeciwbólowe z wodą i pomogłem przewieźć zakupy :)
Późnym popołudniem pojeździłem sobie po wsiach.
Jak na złość drapie mnie gardło i zaczyna cieknąć z nosa. Urok jaki, czy kiej psińco? :(
Byłem najpierw na zakupach (przewiozłem 10 kg mąki :)), później pojechałem sobie sam po rzeczy, których nie kupiliśmy. Oczywiście dłuższą drogą, przez wsie :)
W stronę południową silny wmordewind skutecznie mnie spowalniał, do sklepu gnałem już z wiatrem :)