Uff jak gorąco, puff jak gorąco...

Środa, 1 lipca 2020 · Komentarze(1)
Szczekociny - Rokitno - Kaszczor - Grabiec - Zawada Pilicka - Wilków - Irządze - Zawada Pilicka - Zawadka - Grabiec - Bonowice - Tęgobórz - Szczekociny

Niemal bezchmurne niebo i wysoka temperatura - warunki całkiem niezłe do roweru. Nie siedziałem więc kolejnego popołudnia przed komputerem, tylko najadłem się, spakowałem picie i w drogę. Irytowały mnie już od początku duże ilości przejeżdżających samochodów. Niby lokalne drogi, a ruch jak na autostradzie. W dodatku przeważnie obce rejestracje typy PO, WX, KR, OOL, SK, SBE.. czego oni tu chcą? Niech zjeżdżają z powrotem do siebie!











Rolnicy zabrali się za przewracanie i belowanie siana. Z tym że niektóre łąki ze skoszonym sianem przypominały mokradła, więc nie wiem jak je pozbierają. Chyba już to siano zgnije, bo od jutra znowu ulewy mają być.






Nagle pojawił się za mną tir, oczywiście z rejestracją WPI. Czego te gnoje tutaj chcą? To są drogi dla osobówek, a nie do takich wielkich krów. Kilka minut później, w Kaszczorze, gdzie była wąska i lokalna dróżka, spotkałem następnego tira z rejestracją SZY! A na tej drodze było chyba 5 czy 8 ton ograniczenia. Sobie cwaniaczki z firm przewozowych znaleźli drogi na skróty. Szkoda, że nie było policji.
Jak zwykle duże połacie zboża na polach się położyły. Więcej nawozu trzeba było sypnąć! A później my tą chemię zjadamy i chorujemy na nowotwory i wrzody.
W Grabcu na zakręcie przed fotoradarem były roboty drogowe i ruch wahadłowy, ale spokojnie przejechałem. Idioci się wyprzedzali.










W pobliżu Zawadki podjechałem tradycyjnie pod budujący się do tej pory dom. Zrobili sobie jakieś natryski czy fontanny - wyglądało to świetnie. Jako że było gorąco, na taki widok aż chciało się wykąpać.




                                                               Ojej! Asfalt do Białej Błotnej!


Chciałem zatrzymać się w swoim tradycyjnym miejscu koło przepustu pod torami kolejowymi, ale ktoś już mnie ubiegł i zatrzymałem się po drugiej stronie. Nadjechał samochód. Nawet na jakichś wąskich dróżkach wysypanych szlaką nie ma spokoju!
Miałem już skręcać do Zawadki i zrobić te 30 km, ale moją uwagę zwrócił asfalt idący w stronę Białej Błotnej. Zrobili całą drogę! Miło się zaskoczyłem i pojechałem w tą stronę. Dawniej były tutaj kamienie, piach i resztki smoły. Nie dojechałem do samej Białej Błotnej, ale zboczyłem w prawo do Wilkowa. Widziałem asfalt na moście i pomyślałem, że cała droga będzie dalej asfaltowa. Nie była :( To skrócenie okazało się dobrym pomysłem, bo zacząłem opadać z sił. Regularnie uzupełniałem płyny, robiłem przystanki i miałem czapkę na głowie, ale zbytnio to nie pomagało.





W Irządzach była fajna pizzeria z misiem Yogi w szyldzie. Aby kilometry się zgadzały, nie zjechałem prosto do Zawady Pilickiej, lecz zboczyłem, by z bardzo fajnej górki zjechać z powrotem tam, gdzie skręcałem na Białą Błotną. Bałem się, widząc wielkiego owczarka puszczonego luzem, dlatego zwolniłem i poczekałem, aż wejdzie na podwórko i potem przyspieszyłem, by w razie czego nie dopadł mnie. Na szczęście nawet nie wyleciał.



 
                                                         Belowanie siana w Zawadce

W Zawadce dokończyłem izotonika, a w Bonowicach zatrzymałem się ostatni raz na mineralkę. Ryj miałem w kolorze barszczu czerwonego Winiary i cały byłem mokry. Ot uroki jazdy z nadwagą. Ale się cieszę, że nie zmarnowałem słonecznego popołudnia w domu.

Komentarze (1)

Niezła notka. Podoba mi się jak opisałeś ruch samochodowy :D

Mati 17:35 środa, 1 lipca 2020
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zanic

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]