Ciąg dalszy treningu

Wtorek, 14 lipca 2020 · Komentarze(0)
A jednak codzienne treningi dla kogoś z kiepską formą to ciężka sprawa. Co drugi dzień też jest dobrze, i trochę się zregeneruje ciało.
Dziś zanim pojechałem na Bógdał, znów eksperymentowałem z ustawianiem siodełka. Zgodnie z filmikiem Łukasza z Rowerowych Porad próbowałem ustawiać poziomicą, ale za każdym razem gdy się przykręcało to przestawiało się z powrotem. Wkurzyłem się i ustawiłem dziób do przodu na oko.
To nie był dobry pomysł, bo ciężar ciała spoczął na kolanach i łopatkach. Źle mi się jechało, dodatkowo wciąż dupa mi się zsuwała do przodu.
Odchyliłem dziób z powrotem do tyłu i problem zniknął jak za dotknięciem różdżki. Nawet lżej się pedałowało.



                                                                             Pociąg z daleka na nikogo nie czeka

I cyk wycieczka

Niedziela, 12 lipca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny - Rokitno - Dąbrowica - Małoszyce - Brzeziny - Otola - Jeziorowice - Wólka Ołudzka - Rokitno - Szczekociny

Cyk kolejna niedziela i cyk kolejna wycieczka.




                                                                         Grzybowy akcent


Przed wyjazdem dokonałem regulacji położenia kierownicy i dziobu siodełka. Wszystko po to, by uniknąć bólu za kolanem, który towarzyszył mi po poprzedniej przejażdżce. Dobiłem też powietrze w kołach do 3,5 bara, dzięki czemu lekko się jechało, niestety tylna opona od tego ciśnienia przestała równo leżeć w obręczy i zrobiło się jajko. Nieco podskakiwało, ale na tyle nieznacznie, że prawie nie odczuwalnie.
Zabrałem do picia wodę witaminową i izotonika firmy Ołszit. Herbata też była :)
Widziałem dużo bocianów w gniazdach.





Pod Brzezinami w lesie objawił się akcent grzybowy w postaci jednej kurki. Szukałem czy nie ma ich więcej, ale nie znalazłem.



                                                              Droga powiatowa Brzeziny - Otola


Trasę dzisiejszą zaplanowałem ja. Zamierzałem dowiedzieć się, gdzie prowadzi ,,droga powiatowa". Tylko raz się tu skręciło i zawróciło, bo dalej nie było nawierzchni. Kawałek był pod górkę. Słyszałem włączone dojarki w oborach. Droga się zaraz zmieniła w gminną.




                                                                                Droga gminna



                                                                               Oligocenka






Na chwilę się zatrzymaliśmy i poobserwowaliśmy widoki przez lunetę. Widać było okolice Pińczowa, a także bliższe tereny, które już zwiedzaliśmy na rowerze w poprzednich latach. Z tyłu usłyszałem przeklinających gówniarzy, ale się zatrzymali. Zjechaliśmy z górki do Otoli i potem przez Wólkę Ołudzką do domu. Można było przez Solcę, ale to niepotrzebne wydłużanie drogi, dodatkowo to obszar pełen męczących i długich podjazdów.
Przed wyjazdem jadłem obiad, ale mimo to zabrałem ze sobą frytki z kurczaka z Biedronki i bułkę, bo nie ma to jak węglowodany i białko.

Ścięgna tylne-kolanowe nie bolały, ale dupa już tak i mięśnie czworogłowe wykazały, że nie są dostosowane do roweru. Innym minusem wycieczki był strasznie duży ruch samochodowy i niedorozwoje mózgowe wpychające się na trzeciego przed nas. Ale to nic, ważne że niedziela spędzona ambitnie i w ogóle.

O rowerasie słów kilka

Czwartek, 9 lipca 2020 · Komentarze(0)
Pora by się o mnie więcej dowiedzieli ci, co czytają moje wpisy.
Roweras zmaga się z fobią społeczną, a przy okazji z deprechą i kiepską samooceną.
Nie mam kolegów i muszę jeździć albo sam, albo z tatą. Jeżdżę mało, bo zwyczajnie nie chce mi się - myślę, że to przez tą deprechę.
Nie jest ona jakoś bardzo zaawansowana, bo nie leżę całymi dniami w łóżku, ale powoli proste czynności stają się męczące.
Chodziłem do psychologa, ale przez te wirusy wizyty są zawieszone i moje osobiste bagienko powraca.
Wiecie teraz, czemu tak często pisałem, że mi się nie chce jeździć.

Zaczynam więc na własną rękę pokonywanie swoich ograniczeń, poszerzanie strefy komfortu i walkę z deprechą.
Od dziś postaram się codziennie robić krótkie przejażdżki po kilkanaście km. Nie tylko w ramach walki z zaburzeniami, ale także dla poprawy kiepskiej kondycji.
Zacząłbym wczoraj, ale pogoda pokrzyżowała moje zamiary.
Moje przejażdżki obejmą miejscowości Rokitno i Bógdał, więc tradycyjne drogi. Dziś zacząłem od Rokitna.

Uff jak gorąco, puff jak gorąco...

Środa, 1 lipca 2020 · Komentarze(1)
Szczekociny - Rokitno - Kaszczor - Grabiec - Zawada Pilicka - Wilków - Irządze - Zawada Pilicka - Zawadka - Grabiec - Bonowice - Tęgobórz - Szczekociny

Niemal bezchmurne niebo i wysoka temperatura - warunki całkiem niezłe do roweru. Nie siedziałem więc kolejnego popołudnia przed komputerem, tylko najadłem się, spakowałem picie i w drogę. Irytowały mnie już od początku duże ilości przejeżdżających samochodów. Niby lokalne drogi, a ruch jak na autostradzie. W dodatku przeważnie obce rejestracje typy PO, WX, KR, OOL, SK, SBE.. czego oni tu chcą? Niech zjeżdżają z powrotem do siebie!











Rolnicy zabrali się za przewracanie i belowanie siana. Z tym że niektóre łąki ze skoszonym sianem przypominały mokradła, więc nie wiem jak je pozbierają. Chyba już to siano zgnije, bo od jutra znowu ulewy mają być.






Nagle pojawił się za mną tir, oczywiście z rejestracją WPI. Czego te gnoje tutaj chcą? To są drogi dla osobówek, a nie do takich wielkich krów. Kilka minut później, w Kaszczorze, gdzie była wąska i lokalna dróżka, spotkałem następnego tira z rejestracją SZY! A na tej drodze było chyba 5 czy 8 ton ograniczenia. Sobie cwaniaczki z firm przewozowych znaleźli drogi na skróty. Szkoda, że nie było policji.
Jak zwykle duże połacie zboża na polach się położyły. Więcej nawozu trzeba było sypnąć! A później my tą chemię zjadamy i chorujemy na nowotwory i wrzody.
W Grabcu na zakręcie przed fotoradarem były roboty drogowe i ruch wahadłowy, ale spokojnie przejechałem. Idioci się wyprzedzali.










W pobliżu Zawadki podjechałem tradycyjnie pod budujący się do tej pory dom. Zrobili sobie jakieś natryski czy fontanny - wyglądało to świetnie. Jako że było gorąco, na taki widok aż chciało się wykąpać.




                                                               Ojej! Asfalt do Białej Błotnej!


Chciałem zatrzymać się w swoim tradycyjnym miejscu koło przepustu pod torami kolejowymi, ale ktoś już mnie ubiegł i zatrzymałem się po drugiej stronie. Nadjechał samochód. Nawet na jakichś wąskich dróżkach wysypanych szlaką nie ma spokoju!
Miałem już skręcać do Zawadki i zrobić te 30 km, ale moją uwagę zwrócił asfalt idący w stronę Białej Błotnej. Zrobili całą drogę! Miło się zaskoczyłem i pojechałem w tą stronę. Dawniej były tutaj kamienie, piach i resztki smoły. Nie dojechałem do samej Białej Błotnej, ale zboczyłem w prawo do Wilkowa. Widziałem asfalt na moście i pomyślałem, że cała droga będzie dalej asfaltowa. Nie była :( To skrócenie okazało się dobrym pomysłem, bo zacząłem opadać z sił. Regularnie uzupełniałem płyny, robiłem przystanki i miałem czapkę na głowie, ale zbytnio to nie pomagało.





W Irządzach była fajna pizzeria z misiem Yogi w szyldzie. Aby kilometry się zgadzały, nie zjechałem prosto do Zawady Pilickiej, lecz zboczyłem, by z bardzo fajnej górki zjechać z powrotem tam, gdzie skręcałem na Białą Błotną. Bałem się, widząc wielkiego owczarka puszczonego luzem, dlatego zwolniłem i poczekałem, aż wejdzie na podwórko i potem przyspieszyłem, by w razie czego nie dopadł mnie. Na szczęście nawet nie wyleciał.



 
                                                         Belowanie siana w Zawadce

W Zawadce dokończyłem izotonika, a w Bonowicach zatrzymałem się ostatni raz na mineralkę. Ryj miałem w kolorze barszczu czerwonego Winiary i cały byłem mokry. Ot uroki jazdy z nadwagą. Ale się cieszę, że nie zmarnowałem słonecznego popołudnia w domu.

Wiejskie klimaty

Niedziela, 28 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny > Rokitno > Kaszczor > Grabiec > Bonowice > Tęgobórz > Szczekociny

Cała niedziela przesiedziana w domu, dopiero o 19:43 zapadła decyzja o wyjściu na rower. Nie cierpię takiego marnowania niedzieli. Dla mnie to zawsze był dzień aktywności, czy to spacerowej, rowerowej czy samochodowej.
Znaleźliśmy jedną kanię w lesie, chociaż wysuszoną i zwiędłą. Grzyby się powoli zaczynają i bardzo dobrze :)
Widziałem sporo drozdów, kosów i innego ptactwa, innych rowerzystów oraz metry leżącego zboża.

Nie taka długa wycieczka

Czwartek, 11 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny > Rokitno > Dąbrowica > Małoszyce > Brzeziny > Łany Wielkie > Jasieniec > Obiechów > Sprowa > Chałupki > Szczekociny

Szkoda, że tata musi mnie wyciągać na rower. Ja sam jakoś nie mam chęci i nie wybiorę się z własnej woli.
Odmówiłem także dzisiaj, jednak szybko doszedłem do wniosku, że bez sensu marnować Boże Ciało przed komputerem, co robię na co dzień.
Miało być burzowo, ale chmury jakoś nie chciały do nas przyjść. Tylko na południu coś się zbierało.


                                                                                      Źródełko w Łanach Wielkich


Słuchawki schowałem tym razem na później, zazwyczaj używam ich już na początku wycieczek/przejażdżek.
OSHEE dodawał chęci do jazdy :)
W Małoszycach zza zakrętu nagle wyłonił się samochód, a w nim szwagier i siostra. Cóż za zbieg okoliczności.




W Łanach Wielkich przystanęliśmy jak zawsze na zimną wodę źródlaną. Bankowo woda twarda, bo ziemia zawiera w tych okolicach dużo kamieni wapiennych i same źródła też.
Potem na cmentarz pomodlić się za prababcię i dalej w drogę.




Pogoda stawała się niepewna, zawsze mogły złapać nas opady. Jednak chmury poszły bokiem. Nie pojechaliśmy przez Łany Średnie, bo zrobili przez pola nową drogę asfaltową. Po 26 km moje nogi były już zmęczone i brakowało mi siły. Jedzenia nie mieliśmy, bo się napchałem jajkami na śniadanie i było mi ciężko na żołądku. Powolutku zaczynałem odczuwać głód ponownie. Dopiero później, po łyknięciu OSHEE raz jeszcze, para w nogach wróciła.
Zdjęcia robione budżetowym Samsungiem, dlatego jakość nie powala.

Kto nie ryzykuje...

Niedziela, 7 czerwca 2020 · Komentarze(1)
...ten na drzewie siedzi.

Szczekociny > Rokitno > Kaszczor > Grabiec > Zawadka > Siedliska > Tęgobórz > Szczekociny

Nie chciało mi się nigdzie wybierać dzisiaj. Prognozowali burze i rzeczywiście były blisko granatowe chmury. Ale poszły na bok i mimo to pojechaliśmy.
W sumie lepsze to niż siedzenie w domu.




Chciałem tradycyjnie wracać przez Bonowice, ale tata zmienił trasę i pojechaliśmy przez Siedliska.



                                                                                      Maszt BTS w Zawadce





Gdy chciałem przestawić licznik wyświetlaczem bardziej do mnie, ten się zresetował. Wkurzyłem się, ale zapamiętałem poprzednie liczby.
Niestety czasu już nie, dlatego ten w statystyce jest na oko.

Przykro mi się jechało, gdyż w czwartek w tragicznym wypadku zginęła moja koleżanka ze szkoły. We wtorek jej pogrzeb. Przykro mi mocno, że tak się stało.

Dzisiaj również krótko

Niedziela, 10 maja 2020 · Komentarze(1)
Szczekociny - Chałupki - Goleniowy - Tarnawa Góra - Bógdał - Szczekociny

Zanosiło się na burzę dzisiaj, ale ostatecznie nie spadło prawie nic. No tośmy się wybrali na rowerek z tatą.
Musiałem się zawrócić do domu, bo nie wzięliśmy maseczek, a konfidenci są wszędzie.
Zabrałem także słuchawki i smartfona, których początkowo miałem nie brać.
Ze wspomagaczy to był izotonik i czekolada. Zdjęć nie zrobiłem, bo nie chce mi się tysiąc razy fotografować tych samych okolic, w dodatku niedaleko mnie.

Widziałem wkurzające zakochane parki, które oczywiście nie miały maseczek. Jak ja ich nienawidzę! Jeżdżą po całej drodze, w dodatku z prędkością babci idącej po bułki.

Krótka przejażdżka

Niedziela, 3 maja 2020 · Komentarze(0)
Szczekociny - Bógdał - Szczekociny

Pogoda była paskudna i zbyt zimna, jak na maj. Powinno być chociaż cieplej. Po niebie przewalały się ołowiane chmury, ale deszcz spadł niewielki. Nie chciałem jechać nigdzie rowerem, ale mimo to się zdecydowałem. Nie brałem słuchawek, bo nie zamierzałem słuchać muzyki.
Przejechałem się z tatą na Bógdał i z powrotem. Na początku spadł deszcz, ale szybko przestał. Niestety bez spocenia się nie obyło, bo miałem na sobie bluzę i kurtkę poliestrową. Ciuchy przylegały do ciała i uniemożliwiały odprowadzanie ciepła. No ale nie było źle.

Mimo paskudnej pogody i tak cieszę się, że wyszedłem.

Trekiem po piaskach... serio?

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · Komentarze(0)
Wyszedłem w tą pochmurną niedzielę na przejażdżkę z tatą i siostrą.
Ku mojemu rozczarowaniu wybrali sobie do jazdy trudny teren.
Nasze rowery nie są do jazdy po piachu, a takim właśnie jechaliśmy. Trzeba było miejscami pchać.

Nie dało się jechać szybko po nierównych gruntowych drogach, w dodatku jechali z prędkością emeryta niosącego oświadczenie do ZUS-u, dlatego średnia tragiczna.